Blog oddzielony i przyszyty do wiślanego, zawiera teksty poetyckie, manifesty, performance, klisze pamięci bez ładu i składu, grafomańsko i pokornie, wspomnienia lat minionych, projekty i projekcje, zapożyczenia, tłumaczenia, przysłowia, psalmy, myśli rozbiegane i ułożone.... wszystko to będą łączyć: stymulator serca, sztuczna zastawka mitralna i endoskopia duszy.

wtorek, 20 grudnia 2011

Art brut we własnym wydaniu

O ile art brut pojawia się głównie w malarstwie, bo ma mieć między innymi funkcję terapeutyczną, o tyle w poezji czy tekstach literackich  raczej dość rzadko. Art brut to głównie sztuka osób chorych z zaburzeniami psychologicznymi, ale trzeba wziąć pod uwagę słowo: brut. To przymiotnik o wielu znaczeniach: dziki, nieokrzesany, pierwotny, prymitywny, surowy, nie opracowany, który przywołuje na myśl przede wszystkim inne pojęcia takie jak prostota i naturalność, ale również brak wykształcenia i blichtru. Ponownie zaciera się granica między poetą a poetą. Kim jestem? Poetą prymitywnym, wrażliwym inaczej? 




nawet nie czuję twojego odejścia...
dziwne
powinienem płakać, zwinąć się w kłębuszek swojej egzystencji
trochę rozpaczy pro forma
że mi ciebie brakuje, że znowu cię nie będzie, bla bla bla

Wiatr
zauważyłem jednak zmiany
kwiaty zbladły – bez ciebie
zapach wietrzeje – bez ciebie
brak okruchów na stole – bez ciebie

i jakoś nic nie może  powstrzymać
samotności
rozkładającej swoje nogi do finałowego stosunku
zmuszając mnie do ostatniego wystrzału pół-życia – mendopauza!

ona nie chce się całować
pieprzona dziwka...!
pocałunki zostawia dla prawdziwego kochanka
dla prawdziwej miłości
śmieszne, prawda? – jeszcze w nią wierzy, naiwna suka...

nothing can’t stop this lonely...


PS…. I jeszcze jedno – kiedy to czytam gęba mi się śmieje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz