Szaweł patrzył na swojego brata martwym, ale niezwykle intensywnym wzrokiem, wiedział, że za chwilę scali się z tym znienawidzonym kawałkiem ciała, że przybierze jego ohydną, śmierdzącą postać. Że też on się nigdy nie lubił myć, w zasadzie nie może rozpoznać czy capi jego truchło, czy to, że był brudny, a on przecież zawsze taki elegancki. Po jaką cholerę ja umarłem? Aaa... miałem SM, racja, co jest z tą pamięcią, myślałem, że po śmierci będę więcej wiedział, zrozumiem w końcu świat, życie, poznał jego sens, a na razie kurwa stoję nad tym śmierdzącym gnojem i nie mam zielonego pojęcia, po co? Do tego ta wariatka jęczy jakby zobaczyła ducha! Przecież jestem duchem... no tak. Ale chce żyć, nie chcę być trupem, już się na siebie napatrzyłem!
- Daniel obudź się, błagam obudź się, bo ja zwariuję, nie.. ja już zwariowałam. Jestem w psychiatryku. Tak! Jestem w psychiatryku, mam takie wizje, czy jak to się nazywa... omamy. Wzrokowe. Widzę to, czego nie ma. Całe życie widziałam to co jest, teraz widzę to, czego nie ma. Jestem chora, jestem wariatką. Iwona zaczęła lekko, ale z histeryczną nutą zaśmiewać się z samej siebie, jej ciało zaczęło nawet na specjalne życzenie podrygiwać, tak jak widziała to na filmach, może w "Locie nad kukułczym...", albo w "Dwanaście małp".
- Czy mogłabyś do kurwy nędzy zachowywać się odrobinę normalnie, muszę się skupić - ryknął niespodziewanie Szaweł, wkurzony idiotycznym zachowaniem niebratowej.
- Nie, ciebie nie ma, Jezu, przecież ty przed chwilą zmarłeś, ciebie nie ma. Wariuję kurwa wariuję, już dawno miałam od niego odejść i teraz zwariowałam, o matko kochana, ja zwariowałam - wyła już nie zważając na nic Iwona. Szaweł widział, że nic nie wskóra, zaczął myśleć o swojej matce. Ponoć była Żydówką, czyli on też jest Żydem, po matce. Jew, Jude, do pieca, proszę państwa do gazu, osiem i pół żyda zmieści się w dezodorancie, żydopłot, gwiazda Dawida, opaski. I co teraz, kurwa do nieba pójdę? Co oni tam mają? I to ma być raj? Do Iwony lepiej się nie odzywać, bo zejdzie na miejscu, jeszcze będę miał trupa na sumieniu.
- Daniel, rusz się trochę, słuchaj, ty pamiętasz co jest z nami po śmierci? Bo nie bardzo wiem co robić? Nie zgrywaj się, tylko otwórz oczy, nie gniewam się na ciebie, nie pomagałeś mi za życia, teraz możesz, co?
- Odejdź! - ledwo słyszalnym głosem odpowiedziało żyjące truchło. Iwona miała dość, stwierdziła, że najlepiej będzie jeśli natychmiast zemdleje, bo albo rzeczywiście zwariuje, (jeśli to już jest rzeczywistość świrów to też zwariuje - podwójnie), albo popełni jakiś odrażający czyn, na sobie, na śmierdzielu, albo na tym czymś.
***
- Mamy w domu Biblię? - Iwona zbaraniała słysząc pytanie, którego za żadne skarby świata w tym domu, by się nie spodziewała.
- Mamy, młody potrzebował do szkoły - spokojnie odpowiedziała, - a po co ci Biblia?
- Wiesz kim był Daniel? Kim był Szaweł? Dlaczego matka dała nam takie imiona? No oczywiście, Ciebie to nic nie obchodzi, ani skąd pochodzisz, ani co znaczy twoje imię, jakie ma znaczenie. Człowiek powinien znać swoje korzenie! Ale ty głupia jesteś! Nic nie wiesz...
- A skąd niby mam kurwa wiedzieć, na co miałam mieć czas? Na pranie twoich brudnych gaci, wieczne sprzątanie, zarabianie na tego "dorosłego" nieroba, karmienie wiecznie nienażartych żołądków, twojego i twojego syna pedała.
- Ten pedał jest tak samo twoim synem jak i moim! Wyrażaj się łaskawie o nim trochę życzliwiej! I znowu się awanturujesz, ciągle wrzeszczysz, ciągle masz pretensje, wiecznie niezadowolona, nieszczęśliwa, święta Iwona dziewica - męczennica. Odejdź jak ci źle, nikt cię tu nie trzyma! Kurwa, wariatka jakaś, daj na wstrzymanie, weź jakiś polprazol, albo co...
Poczuła się znowu malutka, dlaczego on zawsze wygrywa? Dlaczego on zawsze potrafi zamknąć mi gębę? I co z tego, że jest wykształcony, mądry, ale nieudacznik, nierób i śmierdziel. Kurwa, jaka ja jestem nieszczęśliwa i do tego teraz będzie czytał Pismo święte, jeszcze mi tu kurwa inkwizycję zbuduje, albo jakiś rabinat. Żyd się znalazł, nawet obrzezany nie jest, ćwok jeden!
Cicho usiadła w kąciku w swoim ulubionym fotelu i pierwszy raz od kilkunastu lat spojrzała na swojego niemęża inaczej, nie potrafiła określić jak, w głowie miała tuman. W końcu zrozumiała. Daniel nie śmierdział.